O filmie i nie tylko.
Wreszcie mi się udało!
Pomimo tego, że jest pandemia i co do zasady nie prowadzę zbyt wielu warsztatów, to jednak był to mój pierwszy wolny weekend od wielu miesięcy. Dlatego też, tak wielką radość sprawiła mi wolna chwila, w której obejrzałam film Poms. Nie będę ukrywać, że do zakupu DVD (tak, jestem technologicznym dinozaurem i nie używam Netflixa) skłonił mnie nie tylko tytuł, ale przede wszystkim obsada aktorska. Diane Keaton jest jedną z moich ulubionych aktorek.
Kto nie oglądał filmów z Diane, to serdecznie polecam. Niesamowita aktorka, która od wielu lat wciela się w role komediowe i dramatyczne, wybierając je w bardzo przemyślany sposób. Nie znajdziecie jej w typowych, jednowątkowych amerykańskich komediach o niskich lotach. Jeśli gra w komediach, to tylko z tzw. inteligentnym poczuciem humoru, wnoszącym do życia widza więcej niż colę i popcorn z filmie. Moimi ulubionymi filmami z Diane są: "Baby Boom", "Zmowa pierwszych żon", "Book Club" i "Lepiej późno niż później".
Powracając do samego filmu. Pomimo (niekiedy czarnego) humoru scenarzysty, to film Poms, który w Polsce otrzymał dość niefortunne tłumaczenie "Królowe życia", nie jest jedynie zabawną komedią, filmem lekkim i przyjemnym. Ma coś więcej do przekazania.
Przechodząc do fabuły bez zdradzania całej historii:
Na samym początku filmu dowiadujemy się, że Martha (grana przez Diane) jest chora na raka, i dlatego wyprzedaje cały swój majątek. Jako osoba nie posiadająca rodziny postanowiła, że resztę swojego życia spędzi w dzielnicy dla seniorów - Sun Springs. I tutaj film przenosi nas do, można by rzecz, raju dla seniorów. Piękne małe domki, baseny i różne kluby zainteresowań wydają się być idealnym rozwiązaniem. Na początku Martha ma problem z odnalezieniem się ponieważ nie należy do osób zbyt ochoczo integrujących się (i tu ją rozumiem :)). Z czasem jednak poznaje Sheryl- troszkę namolną sąsiadkę, ale z wielkim sercem i pozytywnym nastawieniem do świata. To właśnie Sheryl odkrywa, że Martha była kiedyś cheerleaderką. A w zasadzie chciała nią być...
Nie będę ukrywać, że pod koniec filmu i na sam koniec siedziałam zaryczana (tak, mogę mieć tytuł pierwszej płaczki polskiego cheerleadingu- why not?) Same pompony i występ drużyny są tylko narzędziem w dłoniach reżysera.... bo każdy z nas ma jakieś niespełnione marzenia, coś co jest dla nas ważne pomimo tego, że nie jesteśmy mistrzami. Każdy ma swój cel. Dla jednych będzie to zdobycie tytułu Mistrza Wszechświata, a dla innych po prostu móc trzymać pompony w dłoni, czy choć spróbować przez chwilę spełnić marzenie... w zasadzie jakiekolwiek.
Przyznaję, że z wiekiem zdecydowanie złagodniałam i tak naprawdę jestem trochę zła na siebie, że tak późno. Można było oszczędzić wielu zbytecznych dyskusji i nerwów. Teraz zawsze mam w głowie, że nie każdy walczy o to samo, a także nie każdy jest na tym samym etapie, co inni. Po prostu, czas dostrzec różnorodność, którą świat nam oferuje. Co wcale nie oznacza, że teraz przyjmę postawę bierną. Nie ma opcji :)
Poza zabawnymi scenkami, typowych dla filmu o cheerleaders np. życzenie sobie nawzajem przegranej, czy postać wrednej kapitan drużyny, film porusza kwestie związane z traktowaniem siebie i innych dobrze. Nie tylko rówieśników, nie tylko osoby starsze, po prostu wszystkich. I tu ciekawostka oderwana trochę od filmu. Walt Disney, tworząc swój park rozrywki, kierował się myślą, że w przyjaznym środowisku człowiek lepiej funkcjonuje (tak twierdzi w biografii). Zatem zadbajmy o środowisko wokoło nas.
Film ten przypomina mi książkę Mind Cheer, napisaną przez Jordan L. Brown, która przenosi filozofię cheerleadingu do codziennego życia. Pomimo tego, że ta książka przeznaczona jest raczej dla młodych odbiorców, to jej lektura może się przydać każdemu. Jeśli chcecie, abym zrecenzowała tę książkę, dajcie znać z komentarzu pod postem na FB.
Aha! Jeśli obejrzycie ten film dodajcie o tym post z hashtagiem #pomqueen . Za jakiś czas zobaczymy ile osób pochwaliło się obejrzeniem filmu. Jeśli go już widzieliście (a możliwe, że tak, w końcu jest to produkcja z 2019 roku), to w komentarzu pod tym wpisem lub na facebooku zostawcie ten hashtag.
Comentários